21 wrz 2012

Wrześniowe ptaszenie 20,21-08-2012

W dniach 20 i 21 września zorganizowałem sobie tzw. ptaszenie. Akcja odbyła się w przedziale godzinowym 16-19 nad ostoją przyrodniczą 'Dolina Zimnicy'. Zwykle zbaczałem ze standardowego szlaku edukacyjnego pozostawiając go ludziom. 

Można założyć, że pierwszą godzinę czatowałem na stanowisku dębowo-sosnowym w pewnej odległości od ścieżki. Następnie udałem się szlakiem w kierunku pól porolnych, za kładką skierowałem się w stronę torowiska, którego teren docelowo sprawdzałem.

Okazuje się, że wszelkie krzewy i zadrzewienia wzdłuż torowiska z lubością wykorzystują ptaki z tzw. drobnicy. Lista gatunkowa poniżej. Ptaków, co do których nie mam pewności nie publikuję. 


Łąki przed ostoją:
szczygieł - ~10

Dolina Zimnicy - stanowisko dębowo-sosnowe:  

dzięcioł duży - 2
dzięcioł średni - 1
gołąb grzywacz - 3
sikorki bogatki/modraszki

Dolina Zimnicy - wzdłuż torowisk:  

raniuszek - 6
makolągwa - 1 
pierwiosnek - 2
kapturka - 1
sikorki bogatki/modraszki - ~20

Osobniki ze wszystkich wymienionych taksonów (poza kapturką) okupowały w pewnym momencie jeden krzew!

Jak widać dla ptasich zapaleńców Dolina Zimnicy jak najbardziej się nadaje. Polecam! 

18 wrz 2012

Interakcja

Kiedy już przyroda weźmie nas na całego i poczujemy się z nią niezwykle silnie związani to zaczynamy się zastanawiać: jaki możemy mieć wkład w zagrożoną, ale jednak przyszłość, co możemy dla niej zrobić itp. 
Można zostać darczyńcą. To często jedyna myśl jaka może nam wpaść do głowy. Ale to za sprawą takich organizacji jak Greenpace, które w sposób nachalny chcą wyegzekwować regularne polecenia wypłaty na ich poczet. Płacimy, nic nas więcej nie interesuje, a przyroda z pewnością ma się tylko lepiej. Tak... Nie? Przejdźmy dalej.


Dużo bardziej wartościowym sposobem wsparcia naturalnych siedlisk zwierząt i roślin jest wiedza. Np. informacje o spotkanych w terenie ptakach. Niezależnie od tego czy przebijamy się przez puszczę, czy po prostu spacerujemy w parku. Czy w końcu informujemy o zwierzęcych rarytasach, czy o gatunkach pospolitych i powszechnie występujących. 

Obecnie praktycznie wszystkie organizmy w naturalnym środowisku narażone są na wyginięcie, o losach wielu z nich zadecydować mogą nawet najbliższe lata. Za przykład niech posłuży omawiany na łamach bloga gawron (Corvus frugilegus). Aby móc reagować potrzebna jest baza informacji o danym gatunku. Na bieżąco aktualizowana i rzetelnie komponowana.  


Właśnie takim źródłem wiedzy jest Awibaza - baza ptaków. Niezależnie od tego, czy jesteś amatorem, czy profesjonalistą masz możliwość prowadzenia i dokumentowania obserwacji. System jest bardzo przyjazny i prosty w obsłudze. Pozwala wprowadzać nowe lokalizacje, gdyby się zdarzyło, że dotrzesz tam, gdzie jeszcze nikt nie dotarł. Albo nikt nie uwzględnił tego miejsca w kontekście stricte przyrodniczym. W każdym bądź, niezależnie od tego czy poinformujesz o nalocie pospolitego szpaka, czy o białym kruku w Twojej miejscowości.. będzie to wiedza, ważna informacja dla np. OTOPu. Ponadto może posłużyć badaniom ornitologów czy też pojawić się specjalistycznych publikacjach.


Kolejnym adresem, obok którego nie przejdzie obojętnie miłośnik przyrody jest Kartoteka Przyrodnicza. To kolejne, jeszcze potężniejsze narzędzie będące Twoim sprzymierzeńcem w prowadzeniu obserwacji. A to za sprawą rozbudowanego interfejsu, dopuszczającego obserwacje nie tyle ptaków, co wszystkich grup królestwa zwierząt. Ale na tym nie koniec, bo informować możemy nawet o roślinach. Przy okazji należy wspomnieć, że sami również możemy korzystać na poczynionych przez użytkowników spostrzeżeniach terenowych - wykorzystując dane w ramach własnych potrzeb (oczywiście uwzględniając zasady Kartoteki). 


Jeżeli mamy ochotę działać na świeżym powietrzu też coś się znajdzie. Generalnie wypadałoby śledzić fora dyskusyjne i strony miast. Ale każdego roku możemy uczestniczyć w tzw. Zimowym ptakoliczeniu, będącym inicjatywą OTOPu. Uczestnikiem akcji może być każdy, kto choć trochę orientuje się w oznaczaniu pospolitych gatunków ptaków.
Ptakoliczenie przeprowadzane jest w ostatni weekend stycznia w formie bezpłatnej wycieczki z ornitologiem. Lista tegorocznych wycieczek znajduje się tutaj.
I choć do stycznia jeszcze trochę, to zamierzam co jakiś czas przypominać o akcji. 


Po zimie przychodzi czas na Wakacje z susłami - czyli obóz przyrodniczy organizowany przez Salamandrę. Udział jest bezpłatny, można liczyć na częściowy zwrot kosztów dojazdu. Jest zakwaterowanie, są też oczywiście susły. Czego chcieć więcej? 

17 wrz 2012

Zbiornik 'Gilów' (Lubin)

W czasie wędrówek rzadko kiedy zadowalam się wytyczonymi szlakami przez zarząd terenu miasta czy nadleśnictwo. Nie jestem jednak ignorantem. Jestem świadomy tego, jak ważne jest trzymanie się ustanowionego szlaku. To jeden z najprostszych środków prewencyjnych dla ekosystemu. Roślinom i zwierzętom gwarantuje nieskrępowany rozwój, osobistą niszę i przyrodniczą intymność. Wszelkie butelki, puszki czy reklamówki lądują co najwyżej w granicy wzroku od szlaku. Ale jak wiadomo, bywa różnie. Ludzie, którzy naturę szanują i ją znają, są świadomi jej delikatności i potęgi.. nigdy jej nie zaszkodzą, po prostu.



I tym pięknym wstępem chciałbym przejść do właściwej treści noty; mianowicie do zbiornika, do którego w latach 70 odprowadzano odpady kopalniane. Ale to przeszłość. Dzisiaj stanowi prawdziwą ostoję dla dzikich zwierząt. Ale aby do niego dojść pieszo, należy przedzierać się nie przez brzozowy młodnik, a prawdziwe reliktowe grądy (powyżej). 

W dolnośląskich lasach królują jagody, jeżyny, dzikie porzeczki, ale również chmiel. W ostępach można spotkać jego charakterystyczne szyszki, liście i pnące łodygi. W trakcie wędrówki wielokrotnie zmienia się rzeźba terenu. Na fotografii sceneria ze wzniesienia 30-40 metrów, skąd podziwiać można korony pobliskich drzew. 


I wreszcie, po przebadaniu traktów i ścieżek, po przekroczeniu ściany lasów, pośród dębów i lip przebija się widok zapierający dech w piersiach chyba każdemu, a którego z pewnością nie oddają podrzędne matryce aparatów komórkowych. Zbiornik 'Gilów'. Obecnie dzikie, skryte przed ludzkim wzrokiem i oddziaływaniem siedlisko fauny i flory. 


Jezioro (dł. prawie 700m, szer. nieco ponad 400m) wraz z terenem wokół to otwarta przestrzeń sięgająca wzdłuż prawie 3km łącznie. Choć kiedyś składowano tu prefabrykaty, dzisiaj ciężko byłoby wyobrazić sobie podobny stan rzeczy. A to za sprawą wstępującego na brzegi runa, krzewów, a nawet drzew. Mówiąc krótko, mamy do czynienia z sukcesją ekologiczną, dziełem przyrody, nie człowieka. Dominują tu trzciny, i trawy moczarowe, w dalszej linii gęste skupiska brzóz. Gdzieniegdzie nieśmiało przebijają się topole, pozostałość po drzewach nasadzonych wiele lat temu przez górników. 


I choć Gilów z każdym rokiem traci objętość, to wciąż stanowi azyl dla przebywających w pobliskich lasach zwierząt. Podmokłe brzegi znaczą tropy saren, lisów czy dzików w sporych ilościach. Z kolei na powierzchni samego zbiornika odpoczywa wodne ptactwo. Zbiornik odwiedzają gromadnie żurawie, dzikie gęsi, brodzące podobno wielu gatunków. W dniu moich obserwacji Gilów okupowało stado łabędzi niemych, perkozków oraz tłumnie zgromadzone ptaki z rodziny biegusów. W oddali żerowała para kruków.


Pozostałością po poflotacyjnym charakterze zbiornika została wieża obserwacyjna, do której można dostać się tunelem mieszczącym się pod jeziorem - od kilku lat wstęp do niej jest niestety wzbroniony 


Dziki charakter porzuconego Gilowa zrobił na mnie wrażenie. Zauroczył i zachęcił do poszukiwań. Okazuje się bowiem, że prawdziwa przyroda znajduje się wokół nas, należy jej tylko wytrwale poszukać. Mam nadzieję, że Gilów pozostanie namiastką natury, pozwoli cieszyć zarówno zwierzęta, jak i miłośników ich zwyczajów. I nikogo więcej. 

10 wrz 2012

Co w trawie piszczy?

Czyli wieści prosto z pól i łąk. Taka skromna seria, w zamiarach której będzie przedstawienie co ciekawszych obserwacji poczynionych w terenie. 

W terenie określonym, bo obejmującym wielohektarowe pasmo nieużytków mieszczących się na skraju miasta, w sąsiedztwie kompleksu leśnego z projektu Natura 2000. 

Bogatą florę pól tworzą nawłoć kanadyjska (Solidago canadensis L.) - będąca gatunkiem dominującym, jak również bylica polna, koniczyna polna, krwawnik, rdest ptasi, wszelkie trawy i wiele innych pospolicie rosnących chwastów. Wiodącą grupę stanowią przede wszystkim gatunki wysokie, chociaż warto podkreślić, że teren jest zróżnicowany zarówno pod względem rzeźby terenu czy występujących ziem.

Oczywiście takie siedlisko przyrodnicze zapewnia schronienie dla wielu taksonów zwierzęcych. Przede wszystkim owadom, gromadzie wyjątkowo licznej i różnorodnej, ale także ptakom, gadom czy nawet ssakom. I właśnie tym grupom, w tej serii, poświęcać będę swój czas.

Obserwacje z dnia 9.10.2012


Miłym zaskoczeniem było pierwsze spotkanie z łatczynem brodawnikiem  (Decticus verrucivorus). Owad zachowywał się iście leksykonowo; generował dość nieprzyjemne, mechaniczne dźwięki przywodzące na myśl uderzające o siebie ostrza nożyczek. Był krępy, masywny, o bardzo silnie wykształconych odnóżach tylnych. W chwili spotkania przemieszczał się głęboko wśród niskich traw. W sytuacji zagrożenia wykonywał spore susy, przypominając przy tym bardziej żabę niż owada. Nie niepokojony natomiast żerował w pobliżu przetrząsając poszycie. Napotkany osobnik nie był zbyt płochliwy, pozwalał obserwować się z odległości już 20-30cm. 


Kolejnym widzianym gatunkiem był długoskrzydlak sierposz (Phaneroptera falcata). O tyle ciekawym, że znajduje się on na czerwonej liście gatunków zagrożonych w Polsce. To spotkanie, czy wiele innych przyczyniło się jednak do podjęcia weryfikacji nt faktycznego statusu tego wdzięcznego pasikonika. 


Gąsienica barczatki malinówki (Macrothylacia rubi) stanowiła nie lada zoo-gratkę. Po pierwsze okazała się być larwą bardzo dużą, przynajmniej na szerokość dłoni. Po drugie posiadała efektowną rudobrązową sierść, która swoją sprężystością zawstydziłaby nie jednego ssaka. Na próżno proponowałem jej trawę czy liście . Gąsienice bowiem żerują na wrzosie, koniczynie, lucernie czy - zgodnie z nazwą - na malinach. 


Zdjęcia: Wikimedia Commons

7 wrz 2012

Artykuł: Likaon

W ramach urozmaicenia postanowiłem wyciągnąć z szuflady skromny tekst poświęcony wyjątkowo interesującemu gatunkowi afrykańskiej sawanny - likaonowi:


Likaony (Lycaon pictus) uważa się za jedne z najokrutniejszych zwierząt czarnego lądu.
W watahach liczących dziesiątki osobników sieją spustoszenie wśród lokalnej fauny, nie czując respektu wobec żadnego z pozostałych mieszkańców sawanny. Nawet lwy schodzą im z drogi.


To duże psowate. Wielkością zbliżone do owczarka niemieckiego, ustępują mu jednak masą ciała. Dorosłe osobniki ważą do 35 kg co jest średnią wynikającą z wędrownego trybu życia. Cechą charakterystyczną, która sprawia, że nie pomylimy likaona z żadnym innym zwierzęciem jest jego umaszczenie. Na krótkiej, miejscami bardzo rzadkiej sierści występują płowe, białe i czarne plamy. Na ciele każdego osobnika rysunek i stosunek barw jest inny - nie ma dwóch tak samo wyglądających psów. W zasadzie każdy likaon ma ciemny pysk, pręgę biegnącą pośrodku głowy zachodzącą na sam kark i jasną końcówkę ogona. Ubarwienie ułatwia wzajemne rozpoznawanie się, zwłaszcza w warunkach polowania. W sylwetce uwagę zwracają duże uszy, będące takimi nie bez kozery. Głównodowodzącym zmysłem pozostaje jednak wzrok. W związku z tym likaony skupiają się na terenach otwartych, unikają zadrzewień, a nawet wysokich traw.


Simiry (bo tak drapieżniki te nazywane są przez rdzennych mieszkańców Afryki Płd.) żyją w sforach przez cały rok. Jeszcze u schyłku ostatniego stulecia watahy liczące kilkadziesiąt osobników nie należały do rzadkości. Obecnie najczęściej spotyka się model do 8-10 sztuk.


W przypadku większości psowatych zauważa się silnie rozwiniętą strukturę socjalną grupy. Likaony pod tym względem stanowią pewną osobliwość. Wszyscy członkowie stada - pomimo przewodnictwa jednego samca i samicy - śpią, odpoczywają i polują zawsze razem. Na przekór groźnej sławie poświęcają wiele czasu na umacnianie wzajemnych relacji poprzez wycie czy lizanie sobie pysków.


Likaony to wyspecjalizowani drapieżnicy. Zwykle hałaśliwe, podczas polowania zachowują niesamowitą ciszę. Dzięki daleko posuniętej współpracy wewnątrz grupy, razem są w stanie upolować niemal każde kopytne zwierzę. Dlatego ich ofiarą padają zebry, gazele, antylopy, nawet największe z nich. Zwykle wybierają egzemplarze bardzo młode bądź stare. Potrafią przez wiele km podążać w ślad za ofiarą i równie wytrwale gonić ją kiedy ta zwietrzy niebezpieczeństwo. Powalenie i rozszarpanie nieszczęśnika zajmuje zwykle kilka minut. Instynkt stada nakazuje likaonom dopuścić do zdobyczy najpierw osobniki młode. Warto dodać, że wyjątkowość tych dzikich psów objawia się także poprzez ich zwyczaje żywieniowe. W przeciwieństwie do krewniaków reflektują wyłącznie na mięso. Poza tym simiry rzadko piją. Często tkanki ofiar pokrywają zapotrzebowanie na płyny u tych ssaków. Opinię niezrównanych żniwiarzy sawanny zawdzięczają przede wszystkim liczbie polowań. Większość drapieżników poluje raz dziennie, podczas gdy likaony nierzadko dwa razy na dobę. Zdarza się, że zmuszone są porzucić łup na rzecz lwów. Podobna sytuacja ma miejsce stosunkowo rzadko, koty tylko w obliczu znaczącej przewagi decydują się na tak śmiałe posunięcie - wszak nawet one respektują prawa psich rywali.

Zdjęcia dzięki: Wikimedia Commons

Upadek gawrona

W subskrypcji wpisu pojawiło się za mocne słowo. Ale prawdą jest, że populacja gawrona w Polsce stale się zmniejsza. Niewykluczona jest sytuacja, kiedy gawron zyska status taksonu zalatującego, a nie lęgowego jak do tej pory. 


Na pierwszy rzut oka ciężko mówić o niepokojących tendencjach. Wszystko dlatego, ponieważ spadek notuje się z bardzo wysokiego poziomu. Ponadto obserwacje z jesieni czy zimy nie są miarodajne; gościmy wtedy stada ze wschodu, które zlatują się na zimowiska w gargantuicznej liczbie. Z kolei wiosną czy latem ptaki z racji większych możliwości pokarmowych i ich źródeł nie są tak powszechnie dostępne (wybierają dzicz). Mimo tego nadal można spotkać je masowo na polach, a nawet w miejskich parkach. Skąd zatem powody do niepokoju?


Wskazuje na to szereg poczynionych badań ornitologicznych tzw. dynamiki lęgowej. W momencie kiedy Sokołowski (1979) pisał o gawronach, jak o ptakach bardzo pospolitych i rozpowszechnionych, na terenie kraju stacjonowało ponad 100 tys. par, wg niektórych źródeł jeszcze więcej. Badania z regionu Wielkopolski (Kujawa, Klajber 2000) zwracają uwagę na wyraźny trend spadkowy - wg przytoczonych danych na terenie badań zagęszczenie uległo zmniejszeniu o 44% w stosunku do lat 70. 


Na podstawie monitoringu ptaków prowadzonego przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ) widać wyraźnie, że populacja sukcesywnie w kraju maleje.
W przekonaniu utwierdzają także badania prowadzone przez ornitologów z Dolnego Śląska. Paweł Kołodziejczyk po przebadaniu administracyjnych granic miasta Wrocławia udokumentował 50% zmniejszanie się kolonii gawronów. W tym jednej z największej w latach 90 - na Krzyckiej, liczącej ponad 300 par; dziś niewiele ponad 130. Niektóre ze skupisk przestały istnieć, tak jak te w okolicy lotniska obejmujące 200 par. 

Prognozy pozostają niepokojące. Powodów jest, bądź też może być wiele. Wśród nich wymienia się wycinanie starodrzewiu, anektowanie łąk, utylizacja odpadów, polepszające się standardy życia w mieście (mające się nijak do śmietniskowych zwyczajów gapy).


 Jeżeli tendencja miałaby się utrzymywać, to już za 100, 200 lat gawron byłby ptakiem wyłącznie zalatującym. 

Zdjęcia dzięki:  Wikimedia Commons.