22 cze 2012

Wyspa Bielarska/Słodowa

Wśród kaczych opowieści pozostajemy - nie ukrywam, że również z braku laku na wpis. Ale tak naprawdę chodzi o rzecz po stokroć ważniejszą, bo o czystą przyjemność obcowania z naczelnym, wyspiarskim pierzem. O poznanie obyczajów. W końcu o częściową przynależność do stada, gdyż  wszystkie ptaki z bielarskiej - od łabędzi, przez kaczki na drobnicy kończąc - za dobre intencje i jeszcze lepsze przekąski potrafią podziękować zaufaniem i poufałością. 
Łabędź na 5 śniadaniu, fot. Gosia
 Łabędzie to już klasyk. Zwierzętami dzikimi pozostały chyba w tylko w ujęciu leksykologicznym. W każdym bądź razie nie licz na spokojną konsumpcję gdy ptaki są w zasięgu. Jako pierwsze nie tylko zaglądną w Twój talerz, ale nie będą miały nic przeciwko aby dokonać na jego terenie sporych spustoszeń.  

Kaczka w trakcie analizy kanapki, fot. Gosia
Nie inaczej ma się sprawa z kaczkami. W odróżnieniu od łabędzi wymagają jednak pewnej dozy cierpliwości i czasu. Pusty bebech też stanowi solidne wsparcie, bo szanse drastycznie spadają gdy krzyżówka ocieka tłuszczem z przejedzenia. Gdy ta przekona się co do naszych zamiarów i upewni się, że przynajmniej na czas karmienia pozostajemy zadeklarowanymi jaroszami - będzie niczym pies warować w oczekiwaniu na smakołyki. 

Wróble i ich dzienna porcja Cornflakesów, fot. Gosia
Niewiele osób wie jednak, że kredytem zaufania mogą obdarzyć nas także małe ptaki jak wróble. Takiej zażyłości pozazdrościłaby nam kobieta z gołębiami w Central Parku z 'Kevina w Nowym Jorku'. Pomimo bliskiego sąsiedztwa człowieka pozostają bardzo ostrożne. Co nie znaczy, że cierpliwością i smacznymi przekąskami nie uda się wkupić w łaski i tych ptaków. Nie od razu, ale dalece później - owszem. 

Foty by Gosia

9 cze 2012

Krzyżówka?

Nadmieniona w tytule kaczka to gatunek, który już dawno, z rozmachem rozpowszechnił się w polskich miastach. Każdy staw, kanał, rzeka czy pole irygacyjne przyciąga ptaki liczone w dziesiątkach osobników. Wystarczy dłuższa chwila obserwacji aby wykazać, że poszczególne zwierzęta znacząco się między sobą jednak różnią. 

sołtys, fot. ciconia
 Kaczki odbiegające ubarwieniem od standardowej krzyżówki to mieszańce tychże z kaczkami domowym, czyli tzw. sołtysy i to właśnie one coraz częściej pojawiają się przy akwenach w większych miastach. 

sołtys, fot.ciconia
Większość  przyjmuje główną barwę z genu kaczora, a wiec krzyżówki. Stąd widywane ptaki przypominają kaczkę dziką, z mniej lub bardziej licznymi detalami ubarwienia odbiegającymi od normy. Zdarza się jednak, że ptak zyskuje zupełnie inne upierzenie. Dokumentowano osobniki jednolite, metalicznie mieniące się zielenią, purpurą, błękitem, a nawet czarne i białe. 

samica, fot.ciconia
Powstałe w ten sposób mieszańce są płodne. Wyjątkowo podatne na hybrydyzację krzyżówki na obszarach gdzie zostały introdukowane stanowią zagrożenie dla czystości wielu gatunków lokalnych. W Australii zagrażają np. kaczce pacyficznej, w Afryce z kolei kaczce żółtodziobej. Łącznie szacuje się, że narażone na wyginięcie pozostają kaczki i gęsi z 45 gatunków. 

kaczka krzyżówka, fot. wiki
Warto sobie zatem uzmysłowić, że choć sołtysy stanowią nie lada atrakcję, z każdym młodym tracimy szansę na przetrwanie chociażby pospolitej krzyżówki. 

8 cze 2012

Las rędziński - wyprawa I

Niemalże wprost z lasu rędzińskiego (bo co to znaczą te dwie, trzy godziny) śpieszę z relacją o tym co, gdzie i czy warto. Odpowiedź na wstępie brzmi twierdząco! Nawet ze świadomością spalonego wstępu. Chociaż dobrze wiemy, że prawdziwi miłośnicy faunistycznych ciekawostek nie poprzestaną na takim zdawkowym wstępniaku - co to to nie, nigdy. 

Przede wszystkim, co mogę na świeżo zadeklarować... czuję się wypoczęty. Nie fizycznie, a psychicznie. Dotleniłem mózg, zstąpiła na mnie siła i dobry urok lasu, ale nie sposób mu się oprzeć. Oczywiście lasu tak dużego, jak rędziński nie sposób poznać w dzień. Chyba, że jest się wytrawnym piechurem, a nie mieszczuchem. Parę godzin spędzonych w jego poszyciu zaowocowało bogactwem ptasich treli, a kilka opierzonych klejnotów udało się również dostrzec. Jednym z nich był ptak, którego spotkałem na żywo po raz pierwszy - remiz. Ptak o charakterystycznym ubarwieniu, głosie, a nade wszystko, zwyczajach lęgowych. Remiz bowiem buduje specyficzne gniazdo niespotykane u innych gatunków - coś w rodzaju wiszącej nad wodą torby.
  
Gniazdo remiza, fot.wiki

Kolejnym, zupełnie niepłochliwym mieszkańcem rędzińskich ostępów była szarytka, czyli sikora uboga. Długo hasała po porastających brzeg odry krzewach, dopóki nie umknęła w las. Pomimo poniekąd słusznie nadanej nazwy, ten ptak również wydał mi się co najmniej interesującym 'obiektem' obserwacji. Nie tak kolorowy jak miejscy kuzyni. Ale co oni tam wiedzą o leśnym, ciężkim życiu, ot co! 

sikora uboga, fot.wiki

W gąszczu jak w ukropie uwijały się również szpaki, kosy czy zięby. A więc ptactwo znane z parków, czy blokowisk. Ale pojawił się także gość, który nie jest ani wyjątkowo liczny, ani nie przepada za miejskim zgiełkiem. Dzierzba gąsiorek. Nawet w głuszy potrafi umknąć mniej lub bardziej wprawnemu oku. Dostrzegłem go przypadkiem, bo wypełnił pierwszy plan przed dostrzeżonym w oddali.. bocianem. Najpewniej wypatrywał smakowitego kąska - owada, czy małego ssaka, którego potem, gąsiorkowym zwyczajem, zapewne nabiłby na kolec jakiejś ciernistej rośliny. Urocze. Dopuszczał ludzkie towarzystwo, ale tylko do chwili. Potem wolał się oddalić. Dobre wrażenie w każdym bądź pozostało.

gąsiorek, fot.wiki

W okolicy dobrze miały się również jaszczurki zwinki. Jak wiemy, nie mają kolorowej sytuacji w kraju. Na szczęście ilość nor i niepodległość terenów procesom urbanizacyjnym dają nadzieję, na przedłużenie gatunku. Piękne samice wygrzewały się, korzystając z wyjątkowo udanej pogody. Dokładny opis lokalizacji, dla bezpieczeństwa gadów, zatajam. 

zwinka, fot.wiki

Wiele, wiele zwierząt umknęło mojej uwadze. Większość okazała się sprytna i zaradna, salwując się ucieczką w leśne gęstwiny. Prawdopodobnie w buszu, jak duch przemknął ortolan (którego kiedyś w tych terenach już widziałem, jednak), na drogę wystąpił prawdopodobnie także karczownik. Oba zwierzęta łączyła niechęć do przebywania w towarzystwie ludzi i przemieszczały się bardzo szybko. 

W lesie było sporo ludzi. Włącznie z samochodami, co trochę krajobraz szpeciło. Następnym razem zamierzam zanurzyć się w knieje wystarczająco głęboko żeby zgubić cywilizacyjny ślad. Wszak ponad 200 hektarów jeszcze zostało! 

Następna wyprawa jeszcze w tym roku.