8 cze 2012

Las rędziński - wyprawa I

Niemalże wprost z lasu rędzińskiego (bo co to znaczą te dwie, trzy godziny) śpieszę z relacją o tym co, gdzie i czy warto. Odpowiedź na wstępie brzmi twierdząco! Nawet ze świadomością spalonego wstępu. Chociaż dobrze wiemy, że prawdziwi miłośnicy faunistycznych ciekawostek nie poprzestaną na takim zdawkowym wstępniaku - co to to nie, nigdy. 

Przede wszystkim, co mogę na świeżo zadeklarować... czuję się wypoczęty. Nie fizycznie, a psychicznie. Dotleniłem mózg, zstąpiła na mnie siła i dobry urok lasu, ale nie sposób mu się oprzeć. Oczywiście lasu tak dużego, jak rędziński nie sposób poznać w dzień. Chyba, że jest się wytrawnym piechurem, a nie mieszczuchem. Parę godzin spędzonych w jego poszyciu zaowocowało bogactwem ptasich treli, a kilka opierzonych klejnotów udało się również dostrzec. Jednym z nich był ptak, którego spotkałem na żywo po raz pierwszy - remiz. Ptak o charakterystycznym ubarwieniu, głosie, a nade wszystko, zwyczajach lęgowych. Remiz bowiem buduje specyficzne gniazdo niespotykane u innych gatunków - coś w rodzaju wiszącej nad wodą torby.
  
Gniazdo remiza, fot.wiki

Kolejnym, zupełnie niepłochliwym mieszkańcem rędzińskich ostępów była szarytka, czyli sikora uboga. Długo hasała po porastających brzeg odry krzewach, dopóki nie umknęła w las. Pomimo poniekąd słusznie nadanej nazwy, ten ptak również wydał mi się co najmniej interesującym 'obiektem' obserwacji. Nie tak kolorowy jak miejscy kuzyni. Ale co oni tam wiedzą o leśnym, ciężkim życiu, ot co! 

sikora uboga, fot.wiki

W gąszczu jak w ukropie uwijały się również szpaki, kosy czy zięby. A więc ptactwo znane z parków, czy blokowisk. Ale pojawił się także gość, który nie jest ani wyjątkowo liczny, ani nie przepada za miejskim zgiełkiem. Dzierzba gąsiorek. Nawet w głuszy potrafi umknąć mniej lub bardziej wprawnemu oku. Dostrzegłem go przypadkiem, bo wypełnił pierwszy plan przed dostrzeżonym w oddali.. bocianem. Najpewniej wypatrywał smakowitego kąska - owada, czy małego ssaka, którego potem, gąsiorkowym zwyczajem, zapewne nabiłby na kolec jakiejś ciernistej rośliny. Urocze. Dopuszczał ludzkie towarzystwo, ale tylko do chwili. Potem wolał się oddalić. Dobre wrażenie w każdym bądź pozostało.

gąsiorek, fot.wiki

W okolicy dobrze miały się również jaszczurki zwinki. Jak wiemy, nie mają kolorowej sytuacji w kraju. Na szczęście ilość nor i niepodległość terenów procesom urbanizacyjnym dają nadzieję, na przedłużenie gatunku. Piękne samice wygrzewały się, korzystając z wyjątkowo udanej pogody. Dokładny opis lokalizacji, dla bezpieczeństwa gadów, zatajam. 

zwinka, fot.wiki

Wiele, wiele zwierząt umknęło mojej uwadze. Większość okazała się sprytna i zaradna, salwując się ucieczką w leśne gęstwiny. Prawdopodobnie w buszu, jak duch przemknął ortolan (którego kiedyś w tych terenach już widziałem, jednak), na drogę wystąpił prawdopodobnie także karczownik. Oba zwierzęta łączyła niechęć do przebywania w towarzystwie ludzi i przemieszczały się bardzo szybko. 

W lesie było sporo ludzi. Włącznie z samochodami, co trochę krajobraz szpeciło. Następnym razem zamierzam zanurzyć się w knieje wystarczająco głęboko żeby zgubić cywilizacyjny ślad. Wszak ponad 200 hektarów jeszcze zostało! 

Następna wyprawa jeszcze w tym roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz