Wśród kaczych opowieści pozostajemy - nie ukrywam, że również z braku laku na wpis. Ale tak naprawdę chodzi o rzecz po stokroć ważniejszą, bo o czystą przyjemność obcowania z naczelnym, wyspiarskim pierzem. O poznanie obyczajów. W końcu o częściową przynależność do stada, gdyż wszystkie ptaki z bielarskiej - od łabędzi, przez kaczki na drobnicy kończąc - za dobre intencje i jeszcze lepsze przekąski potrafią podziękować zaufaniem i poufałością.
Łabędź na 5 śniadaniu, fot. Gosia |
Łabędzie to już klasyk. Zwierzętami dzikimi pozostały chyba w tylko w ujęciu leksykologicznym. W każdym bądź razie nie licz na spokojną konsumpcję gdy ptaki są w zasięgu. Jako pierwsze nie tylko zaglądną w Twój talerz, ale nie będą miały nic przeciwko aby dokonać na jego terenie sporych spustoszeń.
Kaczka w trakcie analizy kanapki, fot. Gosia |
Nie inaczej ma się sprawa z kaczkami. W odróżnieniu od łabędzi wymagają jednak pewnej dozy cierpliwości i czasu. Pusty bebech też stanowi solidne wsparcie, bo szanse drastycznie spadają gdy krzyżówka ocieka tłuszczem z przejedzenia. Gdy ta przekona się co do naszych zamiarów i upewni się, że przynajmniej na czas karmienia pozostajemy zadeklarowanymi jaroszami - będzie niczym pies warować w oczekiwaniu na smakołyki.
Wróble i ich dzienna porcja Cornflakesów, fot. Gosia |
Niewiele osób wie jednak, że kredytem zaufania mogą obdarzyć nas także małe ptaki jak wróble. Takiej zażyłości pozazdrościłaby nam kobieta z gołębiami w Central Parku z 'Kevina w Nowym Jorku'. Pomimo bliskiego sąsiedztwa człowieka pozostają bardzo ostrożne. Co nie znaczy, że cierpliwością i smacznymi przekąskami nie uda się wkupić w łaski i tych ptaków. Nie od razu, ale dalece później - owszem.
Foty by Gosia