Warto się rozejrzeć jesienią/zimą za ptakami. Niepodważalnie zimą to my mamy przecież przewagę nad ptakiem. Brak listowia ułatwia obserwacje. Podobnie jak wyłożone pokarmy dla ptasich gości z okolicy, bo przecież chętnie wracają w miejsce urodzaju. Wcale też nie musimy w tym celu wychodzić w teren, w mróz. Z lornetką w oknie i z kubkiem kakao możemy spędzić bardzo miłe i pouczające poranki. Polecam!
Moje obserwacje przeprowadzane właśnie w ten sposób sprawiły mi satysfakcję. Ptasim żerom bowiem w śnieżne dni nie ma końca. I tak zwykły ogród sąsiada zamienia się w stołówkę i miejsce wypoczynku. Wystarczyło niewiele; trochę chleba przy drzewach, trochę słoniny ponabijanej na gałęzie krzewów.
Nie minęło wiele czasu, a zleciały się nie tylko wróble czy gołębie, ale pojawiają się inne gatunki.
W drugiej połowie listopada miałem przyjemność obserwować jemiołuszki na przelotach. Na miejsce spoczynku w swojej podróży wybrały m.in. właśnie improwizowany karmnik. Wróble, gołębie i proszę, jemiołuszki.
Następną niespodzianką okazał się grubodziób, którego nie widziałem w okolicy nigdy przedtem. Widocznie trudy ziemi zmusiły ptaka w obejścia. Tego typu obserwacje to prawdziwa gratka. Mamy wolne, nie chcemy się nigdzie ruszać, ale ochota na obcowanie z naturą pozostaje.
Zachęcam do tej formy spędzania czasu zaraz obok wypadów ptasiarskich w teren.
Zdjęcia: Wikimedia