5 maj 2013

Nosacz wkracza do akcji

Zanim ktoś weźmie się za trawienie tej noty, niech tylko ma na uwadze fakt, że przez parę lat zajmowałem się profesjonalnym gołębnikiem oraz lotowaniem gołębi pocztowych. Także z czapy nie piszę, że tak się wyrażę. 

Nadszedł czas aby opisać na blogu mojego podopiecznego. Dojdzie do tego z pewną niechęcią, gdyż jak wiadomo zdania ludzi o trzymaniu dzikich zwierząt w domu są podzielone. Jakkolwiek by nie było, jestem za tym, aby dzikie zwierzęta żyły tam gdzie się urodziły. Jednak czasem zdarza się, że niektóre osobniki nie będą w stanie przetrwać w stanie wolnym. Zwłaszcza w mieście, bo mój podopieczny pochodzi z miasta. 

Jest nim miejski gołąb o wdzięcznym imieniu Nosacz, ptak z poprzedniego rocznika. Tak więc osobnik bardzo młody. Został znaleziony przypadkiem w czasie spaceru. Sponiewierany, z bardzo poważnie poranionym skrzydłem ewidentnie skazanym na żywot nielota. Do mojego mieszkania trafił 21 października i pierwsze dni spędził w kartonie. 

Pierwsze, bardzo słabe dni w kartonie
Zdaje się, że dopiero w chwili jak miałem dzień wolny od pracy, mogłem się zająć jego rozległą raną. Ptak był w szoku, co w wypadku ratowania skrzydła sprzyjało. Przede wszystkim rana została bardzo intensywnie odkażona. Następnie skrzydło zostało zgodnie ze zwyczajem złożone i obandażowane. Dość prowizorycznie, jednak od odpowiedniego wyglądu ważniejsze było właściwe działanie. Niestety Nosacz był przeciwny i nim minął dzień, ściągał opatrunek. Wtedy też podgryzał ranę co niweczyło plany pomocy. 
Nie należało się jednak poddawać. Dlatego przy następnych podejściach skrzydło zyskało bardzo solidnie podwiązany materiał, tak aby zwierzę nie miało żadnego dostępu do gojącej się rany. W efekcie końcowym całość została wymieniana jedynie kilka razy. Dzisiaj uważam, że niewątpliwie miało to duże znaczenie w pierwszych dniach Nosacza w domu. Wstępnie wszystko się mogło goić. Ale nie zawsze tak było. Doszło do tego, że skrzydło się psuło i nosacz stracił jego fragment. Zrobiliśmy krok do tyłu. 
Obecna klatka

W międzyczasie Nosacz został przeniesiony do klatki. Nie jest ona przystosowana w żadnym razie dla gołębia, jednak odziwo, ten znosił ją od samego początku bardzo przyzwoicie. Przede wszystkim miał przycięte lotki i sterówki, dzięki czemu jakby nie było, zyskał nieco miejsca. Poza tym warto wspomnieć, że Nosacz od samego początku był wręcz oblegany przez różnego rodzaju pasożyty, przy czym tzw. piórojady, dobrze znane hodowcom, stanowiły tylko pewną część całości. Kres takiego stanu rzeczy położyła prawdziwa kąpiel, porządna ptasia kąpiel. Oczywiście można było stosować specyfiki, ale to naprawdę nie mogło czekać. Od tego czasu Nosacz jest wyzwolony, no i co tu mówić, również czysty. Uspokajam, że ptak nie nabawił się żadnego przeziębienia, a czas kąpieli był skrócony do niezbędnego minimum. 

Początkowo skrępowany, bardzo rzadko opuszczał rozłożoną przy klatce gazetę (w związku z tym, że nie chciałem aby całe dnie spędzał za kratkami, wyciągałem go). Nie mogąc przezwyciężyć ciekawości poznawał kolejne zakątki pokoju. W zwiedzaniu postanowiłem mu specjalnie nie przeszkadzać. Spędzał sporo czasu sam, aby aklimatyzacja przebiegała w jak najlżejszym stopniu. Stopniowo jednak chcąc nie chcąc musiał przywyknąć do mojej obecności. Chociażby ze względu na karmienie czy czyszczenie klatki. 


W bardzo krótkim czasie gołąb przywiązał się do tego stopnia, że za ręką która go karmi biegał jak podlot za dorosłym gołębiem. Charakterystycznie 'żebrał'. Wskakiwał na nogi i tam zajmował się pielęgnacją piór. W pewnym momencie zaczął przyjmować iskanie, a nawet odwdzięczać się za nie. Są to chwile wyjątkowe i dopóki ktoś tego nie doświadczy, nie będzie miał pojęcia o czym się mówi. Nie można tego porównywać do  pieszczot kotów czy psów, do ssaków w ogóle. Z ptakami sprawa wygląda inaczej, trzeba się sporo napracować, aby odwzajemniły czułości. 


Od 21 października do 5 maja, czyli do dzisiaj wiele się zmieniło. Po pierwsze Nosacz choć nigdy nie będzie już latać, to czuje się znacznie lepiej. Jego skrzydło ma się dobrze. Rana zagoiła się całkowicie, miejsce brei zastąpiła piękna, zdrowa skóra. Skórę z kolei pokryły nowe pióra. Ogółem ptak wypiękniał, pióra nabrały naprawdę żywego koloru, solidnej faktury i sprężystości. Zwłaszcza po pierzeniu. Niestety Nosacz przestał biegać za ręką, dzisiaj nadyma się i dzielnie broni swojej przestrzeni. Ten ptak nie boi się chyba nikogo. Natomiast chętnie wskakuje do swojej klatki. 


Jakie plany ma Nosacz? Przede wszystkim korzystać z pięknej pogody. Dlatego wraz z rozpoczęciem sezonu wiosennego Nosacz przy każdej sposobności korzysta z jego uroków. Posila się nasionami, zieleniną, piaskiem i kamyczkami. Wędruje sobie znanymi ścieżkami, jednak ciągle w zasięgu chce mieć człowieka; dopiero przy nim czuje się bezpiecznie. 


Nosacz będzie się przewijał na blogu. Na pewno nie raz będzie miał coś ciekawego do zaprezentowania czy opowiedzenia.  


30 mar 2013

W oczekiwaniu na wiosnę

Za oknem nadal śnieg. Taki stan rzeczy z pewnością nie podoba się przybywającym z zimowisk ptakom. Szpaki od wczesnych godzin rannych na swój sposób próbują przywołać wiosnę - gromadnie śpiewając na wierzchołkach drzew. 

Pamiętajmy, że w środowisku miejskim warto dokarmiać ptaki przez cały rok. To właśnie okres lęgowy wymaga od ptaków ogromnej ilości energii. Niejednokrotnie zdarzy nam się zobaczyć dość sfatygowaną sikorę czy drozda. Żywot ptasiego rodzica nie jest prosty, zwłaszcza pośród betonowych bloków gdzie o naturalny pokarm niezmiernie trudno, a wychowanie pisklęcia to zadanie pracochłonne. W przypadku wspomnianej sikory w jednym lęgu może być nawet 14 młodych! Taka grupa wymaga ogromnych nakładów pokarmowych i cieplnych. W zasadzie rodzice tak licznego potomstwa realizują swoje potrzeby w stopniu niezbędnie minimalnym. Przez cały dzień zajmują się dokarmianiem. 

A skoro pozostajemy w temacie dokarmiania, to należy wyczulić się na to, co serwujemy ptasim sąsiadom. Chleb czy słonina - przyjęły się, są wręcz symbolami naszej żarliwej chęci wsparcia. W tym wypadku pomijamy jednak nie tylko aspekt wartości odżywczych (lub raczej ich braku). Bo choć wiele ptaków przyzwyczaiło nas do tego, że z natury są ziarnojadami (tak więc przepadają za pieczywem), to jednak są wśród nich gatunki owadożerne. I te właśnie taksony w okresie jesieni, zimy czy przedwiośnia chętnie przestawiają się na owoce. W takiej sytuacji chleb jedzą bardzo niechętnie i nierzadko odbija się to niekorzystnie na ich zdrowiu, przekłada się na słabe lęgi itp. Dlatego kiedy sypiemy kaszą, czy chlebem, warto również podrzucić chociaż ogryzek jabłka, kawałek banana czy śliwkę. O ile gołębie wybiorą chleb, to szpaki, pokrzewki czy kosy z pewnością wybiorą owoce, będące dla nich iście witaminową bombą. W ten sposób przeciwdziałamy również rywalizacji poszczególnych gatunków przy karmniku, dzięki czemu większa ilość ptaków po prostu skorzysta. Pamiętajmy tylko o usuwaniu resztek. 

Następną sprawą godną uwagi jest zmiana upierzenia. Nadchodzi okres godowy, podczas którego również ptaki miejskie w większym lub mniejszym stopniu zmieniają swoje upierzenie. Nawet nasze pospolite wróble otrzymują żywsze ubarwienie, bardziej nasycone, podczas gdy zimą ich i tak skromne ubarwienie sprawiało wrażenie wypłowiałego. Szczególnie dobrze widać to u samców - wiosną ich czarne 'krawaty' stają się znacznie wyraźniejsze i pełniejsze. Ale są ptaki, u których na pierwszy rzut oka widać znacznie większe zmiany. Dobrym przykładem miejskiej populacji ptaków jest właśnie szpak: 

Szpak w szacie jesienno-zimowej
Szpak w szacie letniej, godowej

Niedługo pierwsze wieści z odnowionej Doliny Zimnicy! Zdjęcia, informacje, kompletny dział poświęcony Małpiemu Gajowi sprzed czasu remontu i rewitalizacji. Nie zabraknie porównania i skromnej oceny. 

21 mar 2013

Spring Alive!

Mamy wiosnę przynajmniej w kalendarzu. Z tej okazji powstał projekt, który zainteresuje każdego ptasiarza.  Spring Alive, bo o nim mowa zachęca do wypatrywania kilku gatunków, które określa się jako jedne z pierwszych ptaków wiosny. Należą do nich: jaskółka dymówka, bocian, jerzyk, kukułka i bocian

To oczywiście tylko nieliczne ptaki, które rozpoczynają wędrówkę z zimowisk. Spokojnie można już rozglądać się za np. szpakami. W dość dużych stadach okupują parki gdzie nie sposób ich nie usłyszeć. Zlatują również drozdy, pierwiosnki, skowronki i wiele innych.

Na stronie znaleźć można również wiele ciekawych linków, wskazówki, czytelne statystyki czy gry. Początkujący birdwatchingu nie powinni mieć oporów przed przyłączeniem się do akcji. Ptaki z projektu są stosownie opisane i opatrzone licznymi fotografiami. Całość przedstawia się na tyle klarownie, że rozpoznanie np. jerzyka nie powinno stanowić specjalnych problemów. 

http://www.springalive.net/

21 sty 2013

Obserwacje w mieście

 Warto się rozejrzeć jesienią/zimą za ptakami. Niepodważalnie zimą to my mamy przecież przewagę nad ptakiem. Brak listowia ułatwia obserwacje. Podobnie jak wyłożone pokarmy dla ptasich gości z okolicy, bo przecież chętnie wracają w miejsce urodzaju. Wcale też nie musimy w tym celu wychodzić w teren, w mróz. Z lornetką w oknie i z kubkiem kakao możemy spędzić bardzo miłe i pouczające poranki. Polecam! 

Moje obserwacje przeprowadzane właśnie w ten sposób sprawiły mi satysfakcję. Ptasim żerom bowiem w śnieżne dni nie ma końca. I tak zwykły ogród sąsiada zamienia się w stołówkę i miejsce wypoczynku. Wystarczyło niewiele; trochę chleba przy drzewach, trochę słoniny ponabijanej na gałęzie krzewów. 

Nie minęło wiele czasu, a zleciały się nie tylko wróble czy gołębie, ale pojawiają się inne gatunki. 


W drugiej połowie listopada miałem przyjemność obserwować jemiołuszki na przelotach. Na miejsce spoczynku w swojej podróży wybrały m.in. właśnie improwizowany karmnik. Wróble, gołębie i proszę, jemiołuszki. 


Następną niespodzianką okazał się grubodziób, którego nie widziałem w okolicy nigdy przedtem. Widocznie trudy ziemi zmusiły ptaka w obejścia. Tego typu obserwacje to prawdziwa gratka. Mamy wolne, nie chcemy się nigdzie ruszać, ale ochota na obcowanie z naturą pozostaje. 

Zachęcam do tej formy spędzania czasu zaraz obok wypadów ptasiarskich w teren. 

Zdjęcia: Wikimedia